W sobotę miałam swój chrzest bojowy. Pierwszy raz w życiu osnuwałam krosna pionowe. I to publicznie ;)
…Na szczęście publiczność pojawiała się falami co jakiś czas więc widzieli tylko postępy w pracy, a nie moje chwile zwątpienia.
Trzeci brzeg w trakcie powstawania. Z braku właściwego sprzętu drugi koniec owijałam wokół drzewa 3 metry dalej. Zanim skończyłam wydeptałam całkiem niezłą ścieżkę.
Uporządkowana osnowa już na krosnach. Poszło łatwiej niż się obawiałam… aż dotarło do mnie że powinnam najpierw uporządkować tylne nici zanim zacznę motać nicielnicę ( tak jakoś po czwartym podejściu do tej ostatniej)
I rzeczona nicielnica. Piękna nie jest, ale działa.
Całe krosna są delikatnie mówiąc partyzanckie, więc ciężarki też są improwizowane ( woreczki z kamieniami)
Ale oto są. Gotowe po jakichś 4 godzinach niespiesznej pracy.
I nawet tkać się na nich da :) Aż jestem z siebie dumna. Teraz spokojnie mogę wziąć się za te, które czkają na mnie od kilku lat… albo może własne…
Na koniec wielkie podziękowania dla Alicji Tyburskiej za właściwy film we właściwym momencie. Przydał się.
5 Comments
Brzmi skomplikowanie, wygląda imponująco. Gratuluję sukcesu!
W takim razie premierę na krosnach miałyśmy dokładnie tego samego dnia :) I czas osnuwania podobny :D
Z tym, że moje pozostaną juz w takim stanie w jakim je zostawiłam. Jako dekoracja :( Najważniejsze, że już mam jako-takie pojęcie jak się to robi.
Cudowne!!! Ja już śnię o zmontowaniu w końcu swoich po powrocie z sezonowej emigracji :) Bardzo jestem ciekawa owego filmiku :)
Jeśli link zadziała to filmik jest tu https://www.facebook.com/photo.php?v=643548222327524.