Bałam się, że będzie gorzej. Po ubiegłorocznej porażce z Historical Sew Monthly obawiałam się trochę całorocznej akcji. Głównie z braku systematyczności, ale też ze względu na moją znikomą znajomość tematu. Postanowiłam więc potraktować to nie jak wyzwanie, a jak naukę. Całkiem zabawnie to wyszło, nawet jeśli działo się głównie na Instagramie.
Zaczynając od początku; w styczniu Karolina z bloga Twory Sztuki ogłosiła Rok Polskiej Wełny jako, że temat jest jej bardzo bliski (ale o tym możecie poczytać na je blogu ;) ) Dwa tygodnie później dotarła do mnie paczucha pachnąca lanoliną i kusząca do działania. Na przerobienie nie musiała długo czekać, co innego relacja – ta powstała dopiero w kwietniu.
W między czasie nadal przędłam zwały merynosa, którego jakiś czas temu zakupiłam hurtową ilość i nadal trochę go zostało. Przynajmniej miałam na czym eksperymentować z farbowaniem, a trochę tych eksperymentów było.
Mleczowy Mayday | Farbowanie czarnym bzem – czego nie robić i co począć jak się jednak zrobiło | Farbowanie Nawłocią
Ostatecznie zebrała mi się całkiem ładna paleta.

Niebarwiona wełna też się przydała – przy próbie rekonstrukcji opaski z Dziekanowic i tworzeniu pewnej małej niespodzianki na podsumowanie projektu. Dotarła już bezpiecznie do nowej właścicielki więc mogę publikować.

Wnioski?
Sporo się nauczyłam. Że wełna wełnie nie równa, że inaczej przędzie się z taśmy, a inaczej z błamu, że inaczej przędzie się na osnowę, a inaczej na wątek (co się naklęłam na zmarnowane osnowy to moje), że farbowanie ma swoje kaprysy i że „cebulowy żółty” obejmuje całkiem sporo odcieni. Tak samo zresztą jak „orzechowy brąz”.
Jeden komentarz
Brawo! Kawał solidnej roboty! Skąd Ty bierzesz na to wszystko czas? Podziwiam, bo od jakiegoś czasu chodzą mi różne takie rzeczy po głowie – gorzej z wolną chwilą…albo samozaparciem, a Ty to pięknie ogarniasz :) Gratuluję Kobieto Orkiestro :)