Witajcie po tej stronie kalendarza.
Od razu wybaczcie, że tak długo była tu cisza. Tak mnie społeczności wciągnęły, że zapomniałam o własnym podwórku… nie pierwszy raz zresztą. To Obietnica Noworoczna #1 – bardziej dbać o mój kawałek cyfrowego świata.
Obietnica #2 – częściej robić coś tylko przyjemności, bo się ze mnie pracoholik- materialista zrobił, czego może przez pryzmat monitora nie widać. Ale jednak.
Na szczęście jest grupa, która mnie potrafi od tego odciągnąć – literalnie. Na kilka kilometrów wgłąb Wysoczyzny Elbląskiej, w deszczu, wichurze i historycznych ciuszkach… I sława Drużynie Nidhogg za to. Wczoraj poszliśmy zdobywać grodzisko Sonnenberg
To gdzieś tu:
Wyruszyliśmy z odległej o jakieś 5 km w linii prostej Narusy, co wedle mądrych wyliczeń powinno nam zająć 1:20 wygodnego spacerku po asfalcie. Ale nie zajęło, ponieważ poszliśmy sobie na przełaj przez błoto, lasy i rzeczkę. Na miejscu byliśmy po niecałych pięciu godzinach, czyli chwilę przed zachodem słońca. Było zacnie. Zobaczcie sami – opowieści będą kiedy indziej, przy jakimś ognisku i dobrej popitce.
Następny cel to Święty Kamień, o ile Zalew Wiślany jeszcze w tym roku zamarznie.
Tak więc z ambitnymi planami z głowie wracam do tkania, a Wam życzę wspaniałego Nowego Roku!
3 Comments
Fajne zdjęcia :)
Osobę, której chciało się targać kratkę do pieczenia, niniejszym oficjalnie podziwiam. Mi by się nie chciało :D Jak misę śląską bierzemy to już jest wypas, a waży dużo mniej :D
Kratka była na zmianę niesiona w koszu przez wszystkich facetów, razem z kilkoma innymi dziwnymi rzeczami. A miski to w sumie chyba ze trzy były :)
Myśmy chyba tylko raz mieli więcej rzeczy niż absolutnie konieczne minimum – kiedy na “kupieckiej” coś musiało stanowić towar do doniesienia :D Nooo, i piwo, akurat ja nie, bo nie lubię, ale reszta ekipy przeważnie jakieś ma w zapasie :D