“…bo jak odpowiednio skompresować kilo pierza to można by otrzymać blachę z materiału biotycznego”, czyli uroki przebywania w niepijącym towarzystwie. Jednym słowem już po festiwalu w Leśnie.
Na szczęście nie padało, ale na przyszłość muszę zdobyć sekret beduinów jak znosić takie skoki temperatur (w dzień dochodziło do 30 stopni, w nocy spadało poniżej 10). Dobrze, że młodsza część drużyny była odpowiednio przygotowana…
/Kasia i Michał/
W sobotę przed południem nawet dało się grać w kubba
/Michał, Michał,Michał i Michał, czyli “Boskie Michały” w walce o ćwierćfinał/
po południu trochę popracować i powalczyć
.
A nie trenowanie łucznictwa kończy się tym, że… kehm…Ala była piąta.
Przy okazji “z punktu widzenia pierza” to znaczy “okiem sznurkowej ośmiornicy imitującej Tat-Majka nabitej na pal trzymanej powyżej głowy tego ostatniego”
/właśnie trwa modyfikacja rzeczonej ośmiornicy/
A za tydzień Althing w Braniewie.